piątek, 12 lipca 2013

Prolog

`.Parkinson

    Ślizgonka z lekkim uśmiechem na twarzy przestąpiła prób Wielkiej Sali. Zauważyła jej przyjaciół, którzy siedzieli już na swoich stałych miejscach. Dafne pomachała jej czym zwróciła uwage Blaise'a. Pansy przyśpieszyła kroku i opadła na miejsce obok przyjaciółki. Jedzenie było już na stołach. Dziewczyna zerknęła na Greengras i przyjrzała się jej. Swoje blond włosy związała w niedbałego koka, a niebieskie jak niebo oczy studiowały Zabiniego. Szatynka zaśmiała się pod nosem.
-Co zrobił? - spytała wprost.
Blondynka posłała jej słodki uśmiech.
-Och, nic takiego. Tylko...
-Obudziłem ją Aquamentin.- dokończył Blaise.
Cała trójka wyszczerzyła zęby w uśmiechach i zabrała się za śniadanie.
-Comamynaperw?- zapytał Ślizgon z jedzeniem w buzi.
Pansy skrzywiła się i spojrzała na plan zajęć.W końcu przemówiła razem z Dafne.
-Dwa razy Eliksiry z Gryfonami...
-...Potem Zaklęcia...
-...OPCM z Puchonami...
-...i okienko.
Uśmiechnęły się do siebie i wstały od stołu.
-A wy dokąd? -spytał Blaise.
Dafne wzruszyła ramionami. Obie zwykle włóczyły się przed śniadaniem żeby być gotowym na lekcje. Trzeba było obgadać wieczór. W wejściu minęły Malfoya z lekko nierozgarniętym wyglądem. Prawdopodobnie  był na kacu, ale ani Pansy, ani Dafne nie miały ochoty na to patrzeć.
      Szły w strone lochów i rozprawiały o wczorajszej imprezie. Uczniowie z szóstego roku mogli robić takie "przyjęcia" pod warunkiem, że nie było ich słychać w całym zamku. Dafne przepelniała tak potężna energia, że jej kuzyk podskakiwał z każdym ruchem.
-Nie wiem jakim cudem wylądowaliśmy razem, ale cieszę się, że nie był to ktoś inny.- mówiła.
Pansy kiwała głową ze złośliwym uśmieszkiem. Sama nie miała czym się podzielić. Wczorajszego wieczoru wypiła kilka kufli Kremowego Piwa, pożarła się z Draco i odeszła do siebie. Czytała książkę otoczona zaklęciem ciszy kiedy Dafne kontynuowała swoje barwne życie. Panna Parkinson śmiała się razem z nią. W końcu dotarły na czas przed klase. Była już tam spora grupka Gryfonów. Harry Potter był otoczony wiankiem dziewczyn co widocznie sprawiała mu ból. Dafne parsknęła śmiechem.
-Popatrz na Weasley'a. - zachęciła szatynkę.
Ona posłuchnie wykonała polecenie. Granger i Weasley stali kilka kroków za obręczą z Gryfonek, Puchonek i Krukonech z rozbawieniem. Twarz chłopaka była tak samo czerwona jak Pottera. W ostatnie wakacje obie dziewczyny diamentarnie się zmieniły. Były zupełnie innymi Ślizgonkami i starały się być milsze dla Gryfonów. Trzeba było zrobić z tego użytek. Dafne odchrząknęła,a kółko się otworzyło.
-Co wy chcecie osiągnąć? Przecierz wiecie, że on ma już kogoś innego na oku.
Widząc ich zdziwienie Pansy postanowiła coś dodać.
-No, naprawde?! Taka rudowłosa z piegami. Nie kojarzycie? - spytała ze złośliwym uśmieszkiem obserwując reakcje wszystkich.
Potter zaczerwienił się mocno, a dziewczyny wkurzone odeszły. Ale to był dopiero początek.
-MOJA SIOSTRA?! BUJASZ SIĘ W MOJEJ SIOSTRZE?!- krzyczał czerwony Ron.


`.Malfoy

    Chłopak o jasnych włosach gapił się na tę piątkę z niedowierzaniem. Podczas gdy ten gamoń, Potter i jego zdrajca krwi o coś się kłócili, obok stały Pansy, Greengras i Granger, ta szlamowata kujonka. Zmrużył oczy na widok miłegu uśmiechu Parkinson.
-Accio Pansy.- mruknął wyciągając różdżkę.
Zaklęcie przywołujące podziałało. Stanęła przed nim z grymasem na twarzy.
-Co ty sobie wyobrażasz?!- wypaliła szeptem.
-Oj, Parkinson. Wyluzuj i mów co skłoniło cię do stania bliżej niż dziesięć metrów przy tych, szumowinach?- spytał ze stoickim spokojem,
Jej wzrok stwardniał i spoczął na nim.
-Jesteś tępym gnojkiem, Dracusiu.- szepnęła mu na ucho.
Nie przejął się tym.
-A ty cwaną suką, Parkinson.- wyciągnął rękę żeby pogładzić ją po policzku.- Ale chyba nie jestem dla ciebie chamem z jeszcze jednego powodu.
Zostawił ją z gniewem na twarzy i wszedł do klasy.


`.Weasley

     Rudowłosa dziewczyna biegła w stronę zamku. Wracała z Opieki nad magicznymi zwierzętami i była jeszcze u Hagrida. Pędziła ile sił w nogach po błoniach i starała się pochować książki do torby. Zagapiła się i uderzyła w coś z natychmiastowym skutkiem. Padła na ziemie z jękiem. Minęły trzy sekundy zanim podniosła się z ziemi i spojrzała przed siebie. Prosto w zielone oczy Harrego. Uśmiechnęła się i wzięła od niego swoją torbę.
-Gdzie tak pędzisz?- spytał Potter z błyskiem w oku.
Dziewczyna zagryzła wargę i spojrzała na zegarek.
-Spóżniona na OPCM. Ale nie wiem czy ktoś to zauważy.- powiedziała i ruszyła w stronę zamku.
Poczuła jak chłopak łapie ją za nadgarstek. Odwróciła się do niego z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
-Może zostaniesz ze mną? Miałem iść na Wróżbiarstwo, ale chyba sobie podaruje.- powiedział z uśmiechem.
Przez chwile się wachała. To było nieodpowiedzialne, ale perspektywa spędzenia tego czasu z Harrym wydawała się bardziej przyziemna. Cholera, pomyślała., co może być bardziej przyziemne niż szkoła?
-Proszę...- nalegał klękając na jedno kolano.
Rudowłosa zaniosła się delikatnym śmiechem i podniosła go na nogi.

`.Potter

    Harry leżał na łóżku i studiował Mapę Huncwotów. Chciał napisać do Syriusza, ale był na niego wściekły za tą całą szopkę ze śmiercią. Zdenerwowany mruknął pod nosem "Koniec psot" i schował mape pod poduszkę. Pomyślał o swoim spacerze z Ginny. Co on sobie myślał?! Przez niego będzie miała kłopoty. Na zegarku widać było za kwadrans północ. Odrzucił kołdrę i wybiegł z pokoju zostawiając trójkę zdziwionych przyjaciół.
-A ten dokąd?- wołał Ron.
Nikt mu nie odpowiedział. Harry zbiegł po schodach do pokoju wspólnego Gryfonów i stanął jak wryty. Miał nadzieje spotkać tam Ginny. I miał racje. Siedziała razem z Hermioną na kanapie przed kominkiem i słuchała jej wykładu.
-Harry!- usłyszał karcący głos przyjaciółki.
Spojrzał na Hermione. Miała na twarzy ten sam wyraz za każdym razem kiedy dostawał szlaban.
-Chodź tu na chwilke. - powiedziała, a jej oczy rzucały błyskawice.
Chłopak przełknął głośno ślinę i nie ruszał się. Ginny zaśmiała się.
-Tchórz. Ja musiałam to przejść.- powiedziała cicho.